Pierre Rene, Genial Volume-Pogrubiający tusz do rzęs
Opis ze strony producenta
"Wielofunkcyjny tusz do rzęs - pogrubia, wydłuża, definiuje makijaż!
Aplikacja ułatwia indywidualną kreację makijażu:
1 warstwa - efekt naturalnych rzęs
2 warstwa - efekt sztucznych rzęs
Komfortowa silikonowa szczoteczka z innowacyjną końcówką optymalnie modeluje rzęsy."
Zacznę od pozytywów, czyli od... opakowania. Używam tuszu od dawna i nadal jest w idealnym stanie, co zresztą widzicie na zdjęciach. Ale jak to w życiu bywa, nawet najładniejsze opakowanie może skrywać brzydkie wnętrze ;)
Na zdjęciu po lewej stronie widzicie czystą szczoteczkę, po prawej po nabraniu na nią tuszu. Włosie ustawione jest w rzędach, pomiędzy nimi jest łysy pasek (biała linia na zdjęciu po lewej). Łatwo się domyślić, że w tych pustych miejscach zbiera się mnóstwo tuszu, co z kolei powoduje duże utrudnienia w malowaniu rzęs. Szczoteczka jest duża, wykonana z silikonu.
Jedna warstwa tuszu. Ze względu na wielkość szczoteczki trudno jest pomalować rzęsy u nasady. Jeśli jakimś cudem się to uda, to tym cudem będzie odbity tusz na powiece, ewentualnie w oku (tak bywało, ale niestety z wiadomych powodów nie udało mi się wtedy zrobić zdjęcia ;)). Owszem, tusz wydłuża rzęsy, ale przy okazji je skleja, dzięki czemu mamy 10 w porywach do 20 muszych nóżek. Pogrubienie? Przez sklejenie. Dolne rzęsy albo będą bardzo posklejane albo ledwo maźnięte tuszem.
Ale, żeby nie było, że jestem nastawiona negatywnie do testowanych kosmetyków, postanowiłam trochę powalczyć. Choć tusz dawał beznadziejny efekt, cierpliwie malowałam nim rzęsy. Noszę okulary, więc (na szczęście) efekty moich zmagań nie rzucały się za bardzo w oczy ;)
Po dzięsiątkach minut walki o dobrą recenzję, udało mi się uzyskać NAJLEPSZY efekt jaki dał tusz Pierre Rene moim rzęsom. Można to określić jednym słowem - BEZNADZIEJA. Rzęsy posklejane tak, że wyczesanie ich grzebykiem może skutkować wyrwaniem włosków. Choć dałam z siebie wszystko, nie udało mi się uniknąć grudek. Dolne rzęsy to jakaś czarna magia. Widać, że były przerażone... Może chciały uciec?
Tusz bardzo przypomina mi ten z firmy MAC, o którym pisałam TUTAJ.
Oczywiście tusz ma też swoje plusy. Jest bardzo trwały, nie osypuje się i jest wydajny (na moje nieszczęście-nie lubię wyrzucać niezużytych kosmetyków).
Podsumowując, nie lubię, nie polecam i nie kupię.
Cena: ok.20zł/12ml.
Ciekawa jestem czy któraś z Was miała ten tusz i jak u Was się sprawował? :)
Nie spotkałam się jeszcze z tym tuszem. Ma fajne opakowanie, bo białe :)
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze tego tuszu :p ale tak w nawiasie masz piękne brwi ;P
OdpowiedzUsuńSą bardzo problematyczne ;) Ale bardzo mi miło, dziękuję ;)
Usuńfajna szczoteczka
OdpowiedzUsuńWow, ale super efekt! Cudowna mascara! :* Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKochana, chyba nie czytałaś postu ;) Pozdrawiam ;)
UsuńSzczoteczka na zdjęciach wygląda świetnie ale to jaki efekt daje już mniej przekonuje do niej. Nie lubię dużych szczoteczek ze względu na złą aplikację. Po opakowaniu zapowiadała się bardzo ciekawie. Nie lubię sklejonych rzęs nie wygląda to atrakcyjnie. Na pewno będę mieć na uwadze to aby jej nie kupić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję!
miałam tusz z pieree, ale z klasyczną szczoteczką, niestety sklejał mi rzęsy :(
OdpowiedzUsuńNo to kiepsko, raczej się nie skuszę :(
OdpowiedzUsuńszczoteczka mnie nie zachęca ;-)
OdpowiedzUsuńSzczoteczka jest fajna, ale rzeczywiście ta luka z białym paskiem jest zbędna. Może właśnie przez to ten tusz tak skleja?
OdpowiedzUsuńA myślałam, że będzie lepszy:)
OdpowiedzUsuńWypróbowałam go, ale niestety na moich rzęsach efekt jest praktycznie żaden. Owszem, pryciemnia rzęsy, ale ciężko je rozczesać, a szczotka jest ogromna jak dla moich małych oczu.
OdpowiedzUsuń